ďťż
cranberies
Skoro dzisiaj nie jeździłam, to tego nie zmienię i dzisiaj popracuję z Supernovą nad powożeniem. Wzięłam dwie lonże, jedną dłuższą, drugą krótszą oraz osprzęt. Miałam jeszcze sprzęt po Insidzie i spółce, także miałam z czym pracować. Poszłam na halę z całym osprzętem i wróciłam po kucynkę. Wyszczotkowałam ją i na kantarze zaprowadziłam na halę.
Tam założyłam jej ogłowie zaprzęgowe i podczepiłam lonżę. Zaczęła się cofać w panice, że ma ograniczone pole widzenia. Zaczęłam ją uspokajać głosem, trochę ogarnęła co się dzieje. Cmoknęłam na stęp. Szła niepewnie i dość usztywniona, trochę mi się to niepodobało, ale rozumiałam klacz. Wbrew temu co było na początku i jak się zapowiadało Supernova dość szybko zaakceptowała klapki na oczkach i swobodnie szła. -Prrrrr klaczydełko Zatrzymałam ją i doczepiłam drugą lonżę, którą przełożyłam za zadem klaczy. Stuliła uszy. -Heeeeej... spokooooojnie... Tupnęła poirytowana tylną nogą, ale zaakceptowała lonżę. Cmoknęłam żeby zakłusowała. Nastawiła radarki [uszyska] i ruszyła. Przeżuwała wędzidło z chęcią, coś nowego! Nova lubi zmiany, Nova jest szczęśliwa. Będzie z niej dobra powożeniówka. Tak sobie deptała kłusikiem ładnie i delikatnie obniżając łebek prawie do pionu i podnosząc nóżki. Do stępa i zmieniamy kierunek. Na drugą stronę szła równie miło dla oka. Zwolniłam ją do stępa po dziesięciu minutach i eksperymentalnie przyczepiłam szory. Wierzgnęła jak poczuła coś na zadzie, ale się uspokoiła. Ruszyłam ją do kłusa. Nie było żadnych ekscesów z jej strony. Zadowolona z kucynki postanowiłam zakończyć trening. Wzięłam ją z powrotem na kantar i przegalopowałam na lonży. Zadowolona wierzgała, bo miała swobodę na nogach w końcu. Z uśmiechem wzięłam ją do stajni, a na hali posprzątałam. Zabrałam się do mycia bryczki. |