ďťż
cranberies
Nareszcie wakacje! Szkoda, że zaczęły się tak smutno, lecz postanowiłam się wziąć w garść i zawlec Łukasza na coś. Wskoczyłam mu do pokoju, rzucając jakieś bryczesy i koszulę na twarz. Sama byłam już uszykowana. Dziś oklepowo! Podskoczyłam do siodlarni po ogłowie dla Insida i Noxla. Pogłaskałam rzeczy Moona, przydadzą się dla źrebki po Bułańcu. Tuż za mną był Łukasz. Chciał mnie przytulić bo tak smutno i w ogóle, ale nie ma na to czasu! Wzięłam masę szczotek i poszłam do Insida. Pacnął mnie jak zawsze w ramię i zaczęłam czyszczenie. Łukasz skoczył do hali rozstawić drągi i ustawić slalom i mnóstwo innych różnych fajnych rzeczy. Noxle skrobał zębami kraty, za co dostał po pysku. Jak go oduczyć... Wrócił Łukasz, ja miałam konia gotowego, więc wyszłam.
Po chwili dołączyli do nas, już na hali. Włączyłam jakąś fajną muzyczkę i wsiadłam ze stołka. Nie był zbyt wykłębiony, co ułatwiało sprawę. Już mi się wydawało, że siedzę, gdy przerzuciło mnie na drugą stronę i zaryłam plecami w podłoże. Zaśmiałam się i wsiadłam znowu. Łukasz już siedział na Noxlu. Poszliśmy na stęp. Insidowi coś strzelało leciutko w nogach, Noxu się wyrywał do przodu, lecz Łukasz go skutecznie powstrzymywał. Oba ogiery rozglądały się po hali. Nadszedł czas na kłus. Mój ogier ruszył z kopyta tak, że prawie zleciałam, musiałam trochę go wyciszyć, natomiast u Łukasza było spokojnie, wręcz za wolno. Kiedy dotarliśmy do wspólnego rytmu postanowiliśmy wypróbować slalom. Pierwsza wjechałam ja. Pięć pachołków niby nie było problemem, gorzej, że Inside się nie wyginał jak powinien. Wjechałam nim na ścianę i jeździłam woltojajka. Łukasz z Noxlem nie poradzili sobie lepiej. Wjechałam Bułanym ponownie. Po serii wolt może trochę załapał co robi źle, nie było już tak koszmarnie. Po slalomie poklepałam go i przeszłąm do stępa z powodu kolki. Łukasz wjechał w slalom. Serek nie podzielał jego chęci i wjechał dopiero na drugi słupek, co poskutkowało przejechaniem slalomu trzy razy zamiast dwóch. Szedł spięty, jakby coś zaraz miało się stać. Również przeszli do stępa. Spojrzałam na pozostałe atrakcje; były trzy beczki, drągi ustawione na koło i małe cavaletti. Zdecydowałam się na ostatnią opcję. Lecz najpierw postanowiłam wypróbować jak sobie poradzimy w galopie. Ruszyłam do kłusa, po to, żeby się przekonać, że galop bez siodła na takiej sporej bestii nie jest zbyt łatwy. Zrezygnowałam po jednym okrążeniu w panice ściągając wodze i działając mocno krzyżem. Prawie bym zleciała. Łukasz spróbował i jemu poszło lżej, bo Noxle nie jest zbyt wysoki. Ale solidarnie postanowiliśmy, że dzisiaj popracujemy w kłusie. Tym razem trafiło na drągi. Ustawione były na kłus, nawet się nie spodziewaliśmy długiej pracy w galopie jako takiej. Ruszyłam Insidem do kłusa po chwili na stęp i ruszyliśmy na drągi. Trochę za szybko, ale żaden nie został potrącony. Noxle wjechał skupiony na zadaniu, również nic nie potrącił. Wymieniliśmy z Łukaszem spojrzenia pełne zdziwienia i poklepaliśmy rumaki. Zdolne bestie. Skoro nie galopujemy, to barrel racing odpada, zatem postanowiliśmy już rozstępować konie. Odprowadzając je do boksu rozkminialiśmy jak będzie wyglądała opieka nad krową, którą ma w nasze ręce powierzyć Karr. Rozsiodłane rumaki zostały wrzucone na pastwisko, gdzie przebywała już reszta ferajny. |