ďťż
cranberies
Nie było mnie jeden dzień w stajni to muszę nadrobić mocno. Zaczęłam od Incgognito. Był piękny dzień, więc robimy coś na dworze. Albo pojedziemy do Dean! Wyciągnęłam Łukasza z wyrka, zapakowaliśmy Inco z Melanią w koniowóz i pojechaliśmy do Dean na tor. Tam ubraliśmy klaczydło i hajda na koń.
Na torze potuptałyśmy sobie wesoło. Niestety na razie same musimy sobie radzić, ale jak Joker będzie się nadawać to pośmigamy z nim. Narazie jestem sama i spróbujemy w pełnej prędkości wbiegać w zakręty. Jedziey kłusem. Klacz już kojarzyła sobie tor z cwałowaniem i chciała przyspieszyć ale no nie mogłam jej jeszcze pozwolić. Łukasz przygotował stoper. Po jakimś czasie ruszyłam galopem w losowym miejscu toru. Pozwoliłam się Ince rozpędzić i wykorzystała tę szansę jak należało. Poleciałyśmy do przodu i jak minęłyśmy linię startu Łukasz zaczął liczyć czas. Na zakręcie trochę klacz zwolniłam, bo mogła nie wyrobić. Miałam rację. Duże gabaryty trochę jej utrudniały. Zjechałam do środka i na prostej full prędkość. Później znowu przytrzymanie na ostrzejszym już zakręcie. Po minięciu linii mety na 1200 postanowiłam skończyć i pogalopowałam na luzie. Później kłus i chwila stępa. Spytałam chłopaka o czas. Mamy gorszy o sekundę, ale to pewnie przez przytrzymanie. Następnym razem będzie lepiej. Postępowałam jeszcze chwilę, rozebrałam, Melanię odciagnęliśmy od trawy i do wozu a wozem do Aurum. |