ďťż
cranberies
Po uprzednim uzgodnieniu z Nojem miałam tydzień na popracowanie z siwą na profesjonalnym torze wyścigowym. Nie było łatwo. Codziennie o świcie przyjeżdżałyśmy do Star Horses, wsiadałam na siwą, pracowałam, oddawałam ją i brałam Etera, z którym to wracaliśmy do normalnych treningów. Czasem Filip pomagał mi i wsiadał na bułanego, rozgrzewał go, może coś tam popracował, ale mało. Oto krótkie sprawozdanie z pracy z siwą.
Dzień 1[21.08]: Zapoznanie z torem i bieg na dystansie 1000 metrów. Siwa jak zwykle nerwowa, parę razy była jazda po bandzie, jednak dałam sobie z nią radę. Ostatni bieg ładny, świetny finisz. Ogólnie siwka, będąc w nowym miejscu była bardziej elektryczna i miała naprawdę mocnego "powera". Rozstępowałam ją, a Filip powoził się stępo-kłusem na Etosie. Dzień 2 [22.08]: Dziś praca nad startem. Siwa fajna, łatwa do opanowania, czuła. Nie próbowałyśmy dziś przebiegu na jakimś dystansie, samo ćwiczenie ruszania do przodu sprawiło, że klacz była dosłownie cała mokra. Filip ją występował, ja zaś porobiłam z Eterem parę zagalopowań, wciąż jednak na luzie, bez zbierania etc. Dzień 3 [23.08]: Przebieg na odcinku 1200 metrów. Scarlet obyta już jako-tako z torem i mająca dobry dzień tylko raz podwyższyła mi poziom adrenaliny, gdy za mocno pociągnęłam za wodze i siwa wykonała piękną, wysoką świeczkę. Nie wiem, jakim cudem się utrzymałam, ale cii. Sam przebieg dobry, z pozytywnie rokującym czasem. Finisz naprawdę dobry. Eter popracował trochę w stępie i kłusie, trochę pogalopował, jednak ostrożnie, by nie przeciążyć zastanych mięśni. Dzień 4 [24.08]: Dystans 1200 metrów, lecz z innym koniem. Przyjechała moja dawna znajoma z swoją folblutką, wyższą od Scarlet, jednak już jakiś czas odpoczywającą od wyścigów. Obecność drugiego konia obok była dekoncentrująca Scar, jednak pod koniec wyścigu w siwej odezwała się żyłka rywalizacji i dała popalić starszej koleżance wyprzedzając ją o dwie długości. Podziękowałam przyjaciółce i zaprosiłam na jeszcze parę wyścigów. Nojec nie protestował, więc czemu nie? Trzeba siwkę obeznać z rywalizacją. Eter poczłapał po drągach w kłusie i w końcu pogalopował trochę więcej. Dzień 5 [25.08]: Znów się ścigamy z starszą folblutkową znajomą. Scarlet miała zły dzień - non stop się szarpała, zero kontaktu, prucie przed siebie, szczurzenie na innego konia i te sprawy. Ba, raz zleciałam. Ale to nie jest aż tak ważne, bo gdy siwa wariuje, to ciężko się utrzymać. Dziś dla odmiany 1400 m. Z góry byłyśmy na przegranej pozycji. Scarlet miała mnie gdzieś, więc na finiszu nie miała siły biec i przyjaciółka wygrała o jedną długość. Podziękowałam, dałam Filipowi siwą do występowania mając dość jej fochów, nakazałam nie mieć litości, gdy bez powodu znów odstawia szopki, sama pomęczyłam Etera zebraniem we wszystkich chodach, przejściami i chodami bocznymi w stępie. Przynajmniej on był bardzo przyjemny do jazdy. Dzień 6 [26.08]: Scarlet, która wczoraj dostała za swoje była dużo cichsza, spokojniejsza i usłuchana. Znów dystans 1400 m z innym koniem. Ogromna różnica. Koń słuchający, na finiszu wyprułyśmy do przodu i bardzo ładna wygrana. Po rozstępowaniu siwki przesiadłam się na rozgrzanego już bułanego i do poprzednich ćwiczeń dołączyłam chody boczne w kłusie oraz podwyższone drągi we wszystkich chodach. Dzień 7 [27.08]: Ostatni trening w SH, ostatni wyścig ze znajomymi. Zaryzykowałam i zaproponowałam 1600 m. Propozycja przyjęta, idziemy, rozprężamy się (jedna sprzeczka i spokój)i ruszamy. Przez większość biegu spokojne tempo, na finiszu dzida do przodu. Klacze szły łeb w łeb, jednak zmęczona Scarlet nie dawała za wygraną i uparcie trzymała się odrobinę przed koleżanką. Linię mety przekroczyłyśmy pierwsze, jednak jeszcze 5 cm i po ptakach. Zadowolona długo stępowałam razem z przyjaciółką, a kobyłki wylatane zauważyły, że mogą się dogadać, a nie ciągle szczury i kłapanie zębów. Z Eterem to samo co wczoraj. |