ďťż
cranberies
Pisanie o postaciach nieco zapomnianych, postaciach, które należałoby przywrócić życiu kulturalnemu, zawsze uważałem za rzecz dosyć niewdzięczną. Z jednej strony pojawiająca się pokusa, by podkoloryzować nieco fakty – ubrązowić (wszak nie będę pisał o byle kim!); z drugiej zaś, by niedocenianego twórcę potraktować z lekkim lekceważeniem, protekcjonalnie. Im ciekawsza postać, tym więcej z nią problemów. Cóż dopiero, gdy do czynienia mamy z osobą tak barwną jak Ferdynand Goetel? Jak w skrócie przedstawić tego pisarza-podróżnika, przewodniczącego PPS-u Frakcji Rewolucyjnej w Turkiestańskiej Republice Socjalistycznej (!), prezesa PEN Clubu w Polsce i świadka ekshumacji grobów w Katyniu w 1943 roku?
W zawikłanym życiorysie Ferdynanda Goetla (1890–1960) szukać należy przyczyn niezwykłego o nim zapomnienia. Sam podsumowywał własny los słowami – „byłem świadkiem początku i końca wielu nowych er”. Dzieciństwo i młodość spędził głównie w Krakowie, należącym wówczas do zaboru austriackiego; jego wuj – Ferdynand Turliński – prowadził słynną młodopolską kawiarnię Paon Nonchalant, w której bywał Stanisław Przybyszewski, często z kieliszkiem absyntu w ręku. Atmosfera krakowskiej cyganerii przemawiała również do młodego Goetla, lecz częste zmiany szkoły (miał epizod nawet w szkole kadetów we… Lwowie) wynikały raczej z jego charakteru – był chłopcem dosyć niepokornym. Egzamin dojrzałości otrzymał jednak mimo wszystko jako „chluba szkoły”. Okres studiów (4 lata architektury w Wiedniu) to również kontynuacja fascynacji najpierw włóczęgą po górach, później – taternictwem. Zakopane (w którym Goetel poznaje towarzysza „Ziuka”) stało się wtedy miejscem niezwykle modnym – zarówno dla artystów, jak i filistrów. Goetel poza lirykami zasłynął kontestatorskim wobec ówczesnej Młodej Polski Tatrzańskiej tekstem Wycieczka, jak się o niej nie pisze (1912 r.). Wiedeń z początku XX wieku – jeszcze cesarsko-królewski – stanowił znakomite miejsce dla obserwacji przemian zachodzących w przedwojennej Europie. Sympatyzujący z PPS-em Frakcją Rewolucyjną Goetel porzucił jednak studia – wybuch I wojny światowej zastał go w Warszawie. Jako obcy poddany – Galicjanin – został zatrzymany i wysłany pociągiem w głąb Rosji (towarzyszył mu brat Stefana Jaracza – Józef). Niespokojna podróż zakończyła się w… Taszkiencie (obecnie stolica Uzbekistanu), gdzie istniała już nieźle zorganizowana Polonia. Goetel podjął pracę jako inżynier, w 1917 r. ożenił się z Jadwigą Madalińską i tam, rok później, urodziło się ich pierwsze dziecko – córka Julia. Po abdykacji cara Mikołaja II (15 marca 1917 r.) i rewolucji, niezależnej od ośrodków partyjnych, powstała Turkiestańska Socjalistyczna Republika, a Goetel został członkiem taszkienckiej Rady Delegatów Robotników i Żołnierzy. Po ucieczce (barwnie opisanej w książce Przez płonący Wschód) przez Persję, Afganistan, Indie i Anglię wrócił do niepodległej już Polski. W wolnym kraju zrobił zawrotną karierę – od sekretarza Akademii Górniczej w Krakowie, przez stanowisko redaktora naczelnego Przeglądu Sportowego, po prezesostwo w PEN Clubie (1926–1933) i Związku Zawodowym Literatów Polskich (1933–1939). Z rekomendacji K. Irzykowskiego został w 1936 roku członkiem Polskiej Akademii Literatury. Jego powieść Z dnia na dzień przetłumaczono na kilkanaście języków oraz zekranizowano. Był cenionym scenarzystą (Pan Tadeusz, Janko Muzykant) i autorem wielu relacji z własnych podróży (Egipt, Podróż do Indii, Wyspa na chmurnej Północy). Jego swoisty manifest polityczny Pod znakiem faszyzmu z 1938 r. do dziś jest różnie interpretowany – autor opowiedział się w nim niewątpliwie za faszyzmem (za wzór służył B. Mussolini), jednak czynił to w obawie przed komunizmem, którego sam zaznał (nadchodzące wojenne doświadczenia skłoniły go wszakże do uznania książki za błędną). Burzliwe dzieje znowu o sobie przypomniały. Goetel spędził II wojnę światową w Warszawie – w trakcie obrony jako kierownik sekcji propagandy Obywatelskiego Komitetu Pomocy Ludności (m.in. pisał przemówienia dla prezydenta miasta Stefana Starzyńskiego). W okupowanej Warszawie założył słynną Kuchnię Literacką – jednocześnie punkt kontaktowy dla walczącego podziemia. 10 kwietnia 1943 uczestniczył w wizji lokalnej grobów w Katyniu (w porozumieniu z polskim państwem podziemnym – zdał potem relację m.in. gen. Stefanowi Grotowi-Roweckiemu). Ta aktywność zadecydowała o dalszym losie Goetla. „W ciągu kilku dni Goetel postarzał się o 10 lat”, jak wspominali jego przyjaciele. Opanowanie Polski przez Armię Sowiecką i odmowa zaświadczenia, że to Niemcy byli odpowiedzialni za Katyń oznaczały dla Goetla konieczność emigracji – do końca samotnej, gdyż jego żona otrzymała paszport dopiero na pogrzeb swojego męża. Ostatecznie Goetel zamieszkał w Londynie, gdzie wciąż pisał książki (Kapitan Luna, Czasy wojny, Nie warto być małym), lecz tracił też stopniowo wzrok. U schyłku życia stwierdził: „znowu dążeniem mym głównym jest przywrócenie Polsce niepodległości”. Pogrzebany na londyńskim cmentarzu w 1960 r. doczekał się powrotu do Polski – w 2003 r. przeniesiono jego prochy na cmentarz na Pęksowym Brzysku w Zakopanem. Wydawnictwo Arcana podjęło trud przypomnienia tego niezwykle poczytnego w dwudziestoleciu międzywojennym autora, publikując w wielotomowej serii jego wybrane dzieła. Przypomnienia, gdyż przez 45 lat był celowo wypierany ze świadomości Polaków – jego książki wycofywano nawet z bibliotek, a nakaz cenzury brzmiał: „Wszelka krytyka dozwolona, ale najlepiej przemilczać”. Jako tom szósty ukazała się ostatnia powieść Ferdynanda Goetla Nie warto być małym, jako siódmy – jego wspomnienia zatytułowane Patrząc wstecz. Patrząc wstecz to świadectwo burzliwych przemian zarówno w świecie, jak i w życiu Ferdynanda Goetla. Opisane z perspektywy kilkudziesięciu lat ukazują wyraźny dystans autora do minionych zdarzeń – czytelnik ze zdziwieniem zauważa zdania np. dotyczące miłości: „Kochałem się. Jakżeż mogło być inaczej. Czy warto o tym pisać?” Goetel nie poświęca też zbyt wiele miejsca na kwestie polityczne czy społeczne – oczywiście tłem są dyskusje prowadzone w tym czasie (choćby co do prymatu rewolucji społecznej czy odzyskania niepodległości), lecz nawet własne zaangażowanie umniejsza, pisząc o swojej „opłakanej w skutkach gorliwości społecznej”, innym razem zaś oceniając własne przemówienie jako szczere jedynie, „jeśli chodzi o poryw”. Młodopolskie dywagacje również potraktowane są po macoszemu. O czym zatem pisał? Patrząc wstecz to przede wszystkim subiektywny opis zdarzeń, które przeżył autor do roku 1919, a także postaci, które w tym czasie spotkał. Warto od tej książki zacząć „znajomość” z Goetlem – w zwięzłym, lecz bogatym w informacje wstępie Idy Sadowskiej, czytelnik odnajdzie podstawowe informacje o pisarzu, a sam tekst wspomnień pozwoli mu bliżej poznać jego losy. „Znajomość” ta jest jednak niezobowiązująca. Nie warto być małym to z kolei ostatnia – a zarazem bodaj najmniej znana – z powieści Goetla. Autor zawarł w niej obraz z bliskich mu lat 1909–1914, lat jego młodości. Nie jest to jednak książka autobiograficzna sensu stricto. Wbrew temu, co możemy przeczytać w słowie wstępnym, nie jest to również powieść idei, która „ustępuje […] czasem romansowi, fabule sensacyjnej lub obyczajowej”. Alter ego Goetla jako takiego w powieści brak, podobnie jak brak owych idei, zaś wątki biograficzne i postaci z czasów młodości pojawiają w zasadzie tylko po to, by nadać przedstawionemu światu pozory realizmu. Reduta – miejsce spotkań i dyskusji młodzieży opisywanej w powieści (odpowiednik domu Bujwidów z życia Goetla) stanowi doskonały przykład niewykorzystania drzemiącego w książce potencjału. Należy przecież pamiętać, jak burzliwy był okres, w którym toczy się akcja powieści – przemiany w strukturze społeczeństwa polskiego, awans społeczny niższych klas, dekadentyzm, nadchodząca zawierucha wojenna, a w tym wszystkim dyskusje zainicjowane już w powstaniu listopadowym – czy Polska może odzyskać niepodległość bez rewolucji socjalnej. Obraz takiej niespokojnej myśli polskiej odnaleźć można choćby w powieści idei Stanisława Brzozowskiego Płomienie z 1908 r., gdzie fabuła jest tylko wehikułem służącym przedstawieniu pewnej panoramy światopoglądowej. Pisząc Nie warto być małym, Goetel cierpiał na jaskrę, co miało niemały wpływ na proces powstawania książki. Nie mógł już przejrzeć napisanego tekstu ani samodzielnie pisać – pozostało mu dyktowanie… Być może dlatego postaci nie są precyzyjnie naszkicowane, zaś okres pięcioletni, w trakcie którego toczy się akcja, przedstawiony nazbyt skrótowo. Znajomość epoki i jej realiów, jaką prezentuje Goetel, rekompensuje nieco te braki, jednakże obraz, jaki otrzymujemy jest niestety bardzo ograniczony. Bartek Maciejewski Ferdynand Goetel, Patrząc wstecz, Wydawnictwo ARCANA, Kraków 2009. |