ďťż
cranberies
Po zdobyciu drugiej gwiazdki postanowiłam zrobić jeszcze jeden trening srokatej i dać dłuższy odpoczynek. Na placu ustawiłam z Łukaszem dość długi tor 90cm do 105cm.
1. Krzyżak 60cm 2. Stacjonata 90cm 2B. Stacjonata 90cm 2C Okser 90cm 3. Okser 95cm 4. Stacjonata 100cm 4B. Stacjonata 100cm 5. Stacjonata 90cm z straszną deską 6. Okser 100cm 7. Pijany okser 95cm 8. Stacjonata 105cm 9. Stacjonata 70cm 10. Stacjonata 80cm (skok wyskok z 9.) Zadowoleni z siebie ruszyliśmy ogarnąć Incognito we dwójkę, tak będzie szybciej. Ja uwijałam się ze szczotkowaniem, Łukasz zrobił klaczy kopyta i założył siodło, a ja ogłowie. Poszliśmy na plac. Pogoda była świetna. Ni to ciepła, ni to chłodna, taka przyjemna. Wsiadłam na klacz ze stołka i ruszyłam aktywnym stępem. Klacz czuła się komfortowo na placu bez masy koni, która była na nim parę dni temu. Dzisiaj nie miałam zamiaru objeżdżać przeszkód, robimy trening na tempo oraz na niespodziewane przeszkody - tak jak będziemy jechać na zawodach. Po rozgrzewce w stępie, która zawierała dość dużo wolt i serpentyn zaczęliśmy pracę w kłusie. Ruszyła od razu i od razu dawałam jej łydki żeby szybko szła, bo się wlokła. Klacz pochyliła łebek sama z siebie, ale mi to trochę wisiało ogólnie rzecz biorąc, bo mamy skoki. No ale skoro chce to zachęciłam ją jeszcze bardziej. Czułam ten jej świetny chód jak się zbiera, osz ty w życiu. Wjechaliśmy na woltę, nie była kanciasta, ładnie okrągła. Parę kółek przejechałyśmy w kłusie z jedną zmianą kierunku. Najechałam z kłusa na krzyżak na rozgrzewkę. Skoczyła dobrze, przed skokiem nastawiła uszy i odrobinę skróciła krok, bo jej wyskok nie pasował. Utrzymałam ją w galopie i najechałam na szereg. Było odliczone na 2 fule między każdą przeszkodą. Klacz trzymała rytm przy skokach i ładnie się wyginała. Chociaż okser sprawił jej małą trudność, ale uratowało nas podniesienie tylnych nóg. Poklepałam ją i najazd na okser o 5cm wyższy. Jechałyśmy dość szybko, przeszkody nie były jaskrawe, więc narazie nie było problemów z zaskoczeniem. Nad okserem przeleciałyśmy dosłownie, trwało to jak na moje strasznie długo. Potrąciłyśmy ostatni drąg, ale tylko się zachybotał, nic więcej. Kolejne były metrowe stacjonaty w szeregu na 3 fule. Spróbowałam przyspieszyć i zrobić na jedną, niestety drugą przeszkodę potrąciłyśmy i belka spadła. Potem podjechałyśmy do straszaka 90cm. Dość mocno zabudowana przeszkoda na początku przeraziła srokatą, ale dałam jej mocną łydkę i z strasznie złym odskokiem poleciałyśmy w górę nie strącając nic. Poklepałam klacz i jedziemy dalej. Kolejny metrowy okser. Ładny skok, chociaż troszkę zbyt blisko odskok był. Prawie wyleciałam w ten sposób z siodła, wylądowałam na szyi, Incognito machnęła łbem i wylądowałam z powrotem w siodle. Mądra dziewczynka. Kolejna nowość: pijany okser. Incognito chyba go potraktowała z początku jako krzyżak, ale z bliska już zobaczyła drugi człon przeszkody i w ostatniej chwili wyskoczyła. Przed nami najwyższa stacjonata, pogoniłam ją, ale jednocześnie przygotowałam na wysoki skok. Dla Incognito jednak stacjonata nie stanowiła problemu, skoczyła tak, jakby to było 50cm. Zalety posiadania wysokiego konia. I ostatni to skok wyskok. Dałam mocną łydkę, ale trochę ją przytrzymałam bo się nakręciła po wysokiej stacjonacie. Nareszcie jakieś wyzwanie! Hop, hop i po problemie. Do kłusa, kółeczko naokoło placu i do stępa na chwilę odpoczynku. Po odsapnięciu przeszłyśmy do poprawek. Szereb przeszkód 4A oraz 4B. Zagalopowałam i najechałam na nie. Całkowicie nabuzowana Incognito już była zbyt napakowana adrenaliną, żeby cokolwiek dobrze skoczyć, ale udało nam się w miarę dobrze najechać i nie strącić nic. Najechałam jeszcze na pijany okser. Tutaj już klacz się chwilę zastanowiła. Parsknęła i machneła głową, czułam, że chce wyłamać, jednak w momencie jak chciała uciec, skróciłam przeciwną wodzę i skoczyłyśmy ładnie. Chciałam jeszcze poprawić przeszkody z szeregu 2ABC. Najechałam tam, Eska po okserze już bardziej uważała na to co robi. Dałam jej łydkę, bo strasznie drobiła. Trochę przyspieszyłyśmy i ładnie skoczone nawet udało nam się okser skoczyć z zapasem! Poklepałam ją i do kłusa, po czym do stępa. Po rozstępowaniu (dość długim bo Inco mokra jak mysz) odprowadziłam ją pod myjkę, rozsiodłałam i zlałam wodą nogi i mokrą szmatką zwilżyłam kłąb. Konie latały po pastwisku, toteż poleciała klacz. Ja z Łukaszem wysprzątaliśmy cały bałagan po sobie i poszliśmy coś zjeść. |