ďťż
cranberies
Było rześko i chłodno. O ile w te upały dałam koniom spokój, to teraz trzeba korzystać. Na pastwisku wesoło biegały wszystkie rumaki oraz krowa. Novę spostrzegłam, kiedy próbowała skubnąć wyższą koleżankę Grację. Krzyknęłam do niej i podkłusowała nieśmiało do ogrodzenia. Wzięłam ją na kantar i ewakuowałam z pastwiska. Osiodłałam i w ręku zaprowadziłam na półhalę, chmurzyło się, ale nie chciałam siedzieć w zamkniętym pomieszczeniu.
Dzisiaj nie było Łukasza z nami, więc poradziłam sobie sama z wsiadaniem z ziemi. Klacz jedynie obróciła się i chapnęła powietrze. Zaskoczyło mnie, że tylko tyle. No nic, wsiadłam, podciągnęłam popręg o dziurę i ruszyłam stępem. Klacz szła dobrym tempem, nie denerwowała się zbytnio, taka pogoda jej widocznie sprzyja. Zrobiłyśmy pełne koło po czym nakierowałam ją na woltę. Na początku trochę uciekała od pomocy w drugą stronę, lecz po wyraźniejszym sygnale łydką pokornie wjechała na koło. Tak pojechałyśmy trochę wolt, na drugą stronę to samo i zakłusowanie. W kłusie uciekała od sygnału łydką trochę, lecz po wyraźniejszym impulsie spychającym na ścianę wróciła na miejsce. Trzymała ładnie głowę, szła w dobrym tempie. Najechałam woltę, wyszła ładnie od razu. Poklepałam klacz i zmieniłyśmy kierunek. Na drugą stronę widać było niechęć, to jest ta zła. Jednak po paru próbach uciekania od ściany zepchnęłam ją z powrotem. Potem wjechałyśmy na środek. Spróbowałam utrzymać się na kole. Z wolty na pół hali schodziłam coraz bardziej na coraz mniejsze kółka. Zrobiłam zmianę kierunku przez ósemkę i na drugiej połówce hali na druga stronę to samo. Klacz nie burzyła się, ale było jej dość trudno zachować tempo i jechać tak ciasno. Wyjechałam ze środka i na ścianie zagalopowałyśmy. Kucynka od razu śmignęła szybkim galopem, ale ją delikatnie ściągnęłam z tempa pulsacyjnymi ruchami wodzy. W galopie pojechałyśmy jedną ścianę i w kłusie zmieniłyśmy kierunek. Na drugą stronę zagalopowanie poszło gładko więc postanowiłam, że to wykorzystam. Po pół koła galopu skręciłam ją na dużą woltę. Chciała uciec z powrotem pod ścianę, ale jej to uniemożliwiłam. Mocną łydką dawałam jej znać, że ma galopować po kole. Klacz się bardzo starała, po czwartym kole nie gubiła już kroków tylko płynnym galopem jechała. Skróciłam trochę koło. Kucynka się starała, lecz to było dla niej odrobinę zbyt ciasno. Wjechałam po dwóch kołach na ścianę i rozprostowałyśmy się po czym przeszłam do kłusa. W kłusie zrobiłam półwoltę i do stępa na odrobinę dłuższej wodzy, coby klacza mogła odsapnąć. Po chwili odpoczynku postanowiłam jeszcze trochę pomęczyć ósemkę i przejedziemy sobie program L-3. Do kłusa i na prostej zagalopowanie na dobrą nogę. Wjechałyśmy na ósemkę na zakręcie. Nie było z tym problemu, Nova się świetnie bawiła z myśleniem co dalej. Na środku dawałam jej znać, żeby zmieniła nogę, 2 kroki kłusa i siup w galop. Nie było z tym problemów, myślę, że za parę treningów zaczniemy ćwiczyć lotne. Przeszłam znów do stępa i przypominałam sobie jak leciało L-3. Wjechałam kłusem na linię środkową, zatrzymałam klacz z delikatnymi problemamy odrobinę za X. Ukłoniłam się, wypłosz trochę się wytraszył wyciągniętej nagle ręki, ale nie ruszyła. Dopiero sygnał łydką ją ruszył od razu do kłusa. Zakręty pokonane ładnie, ale odrobinę sztywno. Natomiast podczas wolty w X trochę straciliśmy tempa, przywróciłam je jak byliśmy na kolejnej wolcie. Ruszenie do galopu również sprawnie, klacz się odrobinę rwała na początku, a teraz poleciała odrobinę za szybko. Przywróciłam ją do ładu, żeby wyrobiła na wolcie. Straciła tempo, za szybko leciała i przeszła na parę kroków do kłusa, po czym znów w galop. Przed E już zaczęłyśmy hamować, żeby się wyrobić. Udało nam się. Zmiana kierunku ładnie, Nova się nawet ustawiła porządnie głową. Do stępa przejście poszło trochę opornie, ale ładnie. Stęp swobodny klacz zrozumiała jako sygnał do róbta co chceta i podkłusowała. Delikatną półparadą dałam jej do zrozumienia, że ma zejść z tempa na stęp. Zebrałam znów wodze i przeszłyśmy do zwykłego stępa. Zakłusowanie wyszło dość chaotycznie ze strony klaczy bo znów się rzuciła w chód wyżej. Zrobiłyśmy programowe koło na którym zaczęłam próbować z nią żucie z ręki. Klacz zajarzyła o co chodzi, ale to nie było jeszcze to, na co czekałam. No nic, zebrałam wodze znów i we wskazanym miejscu z delikatnym przejściem pojechałyśmy galopem. Znów koło, które kucynka miała w małym palcu i do kłusa. Już się odrobinę uspokoiła, przejścia były bardziej płynne. Zmiana kierunku elegancko, wjazd na linię środkową, zatrzymanie i ukłon. Oczywiście ruch w bok bo ręka jest straszna. Odpuściłam jej popręg o dwie dziury i dałam swobodną wodzę. Zakłusowałam, żeby trochę jeszcze ją rozkłusować. Niestety znów mi się porwała do galopu, zwolniłam ją trochę, ta bryknłęa bo wolność i swoboda i siodło się przekiwnęło czego skutkiem był mój upadek. Tarantowata zatrzymała się i cierpliwie czekała aż wejdę z powrotem, jednak zdjęłam jej tylko siodło i pooprowadzałam w ręku. Po jakiś paru chwilach poszłyśmy do stajni, rozczyściłam Novę, rozebrałam i zamknęłam. Oczywiście siodło z półhali też wzięłam/ |