ďťż

27.08.2014: Przygotowanie do II Red Light Night Festival(II)

cranberies
Po wczorajszym pierwszym treningu przygotowawczym do II RLNF pół nocy spędziłam bawiąc się elektryką stajni tak, by móc uzyskać efekt migania świateł na maneżu. Chciałam oswoić siwą i z takimi warunkami, bo jednak jednostajne światło, a takie co pojawia się i znika to zupełnie inna bajka. A że mogłam spać nawet do południa, to co mi zaszkodzi. Ostatecznie jakimś cudem udało mi się ustawić światła tak, by migały i to nie wszystkie tak samo. Jedne wolniej, drugie szybciej itd. Kiedy zapadł zmrok szybko wyczyściłam i osiodłałam kuckę, która cały dzień obijała się na padoku, korzystając z ostatnich ładnych i cieplutkich dni. Poszłyśmy na maneż, który już z daleka budził w siwej wątpliwości. Niestety nie byłam teraz w stanie ustawić jednostajnego światła, albo migające albo wcale. Cóż... Najwyżej Filip będzie miał dodatkową robotę ^^'

Kiedy już udało mi się wprowadzić Gracjuchę na plac i zamknąć bramkę podciągnęłam jej popręg i wsiadłam lekko w siodło. Ruszyłyśmy aktywnym stępem, kręcąc się to tu, to tam. Plac był dużo mniej zagracony niż przedtem, jednak zostawiłam sobie parę przeszkód wysokości 60/70 cm i dodatkowo przyozdobiłam je różnymi wazami z kwiatami po bokach itd. Jak na dużych zawodach. Pokazałam każdą z nich klaczy i zaczęłyśmy się powoli zbierać, wyginać, zginać, kręcić koła, wolty, pólwolty i po 10 minutach łopatki, ustępowania w stępie. Gracja na początku była spięta, parę razy wzdrygnęła się czy odskoczyła na widok gasnącego bądź zapalającego się światła, ja jednak jechałam spokojnie dalej, skupiałam ją na sobie i zachowywałam się jak podczas normalnej pracy w świetle dziennym. Po pewnym czasie kucka zaczęła się oswajać i koncentrować na pracy. Podczas chodów bocznych była już prawie w pełni rozluźniona i oswojona z sytuacją. Parę dobrych łopatek, ustępowania, które trochę podreperowałyśmy, sprawdzenie popręgu i kłus.
W kłusie jechałam klaczkę wyraźnie do przodu, zamykając między łydką z ręką, wykonując bardzo dużo kół i zmian kierunków. Wyginałam ją na zewnątrz i do wewnątrz z wyczuciem, powoli coraz mocniej, zachowując jednak umiar. Dałam jej sporo czasu na rozluźnienie się i rozchodzenie, przy pierwszych minutach kłusa szła dość niepewnie, wszak co chwila znikał jej grunt pod kopytami. Po 15 minutach kręcenia się po maneżu, robienia kół, wolt, pólwolt, ósemek i bóg wie czego, masy przejść, siwa nabrała wystarczająco dużo pewności, byśmy pobawiły się w chody boczne. Na początek chwila odsapki, potem łopatki. Wyjeżdżamy na długą ścianę i pach-pach-pach-pach-pach-pach jedziemy sobie łopateczką. Fajnie, swobodnie szła, wsłuchana we mnie. Pochwaliłam ją głosem i pogładzeniem po szyi, malutka półwolta i łopatka w drugą stronę. Bardzo fajnie. No to łopatka na linii środkowej. Tu trochę gorzej, siwa lekko mi pływała i wyraźnie pewniej czuła się przy ogrodzeniu, ale nic się nie stało, powtarzamy na spokojnie. Lepiej. Jeszcze raz, już styki działały prawidłowo. No to teraz w drugą stronę na linii środkowej. Bez problemu. Pochwała i ustępowania. Wpierw od linii ćwiartkowej do ściany. Trochę musiałyśmy poprawić impuls, dalej szło z górki. No to od linii środkowej. Tu trochę gorzej, w połowie drogi Gracja chciała już iść na wprost i trochę nam się to rozlatywało. Ponowiłam próbę raz, drugi, trzeci, w końcu się odblokowała i płynnie szła nawet przez cały maneż, co zrobiłam na końcu dla upewnienia się. Poklepałam ją i w drugą mańkę. Znowu się przycięła, ale już przy drugim razie poszła płynnie dalej. Pochwaliłam ją, pogłaskałam i chwila stępa. Po niej nabieramy wodze, stęp pośredni i kłus. Przejścia kłus roboczy-kłus pośredni-kłus roboczy. Mówiłam do kucki dodając jej pewności siebie i po chwili szło już całkiem całkiem. Pochwaliłam ją i wydłużenia w kłusie na przekątnych. Siwa ku mojemu zaskoczeniu bez najmniejszych oporów z dużą swobodą poszerzała swój wykrok, z impulsem i nie gubiąc rytmu. Poklepałam ją i w drugą mańkę. Też pewnie, równo, niczym iskierka. Do stępa, wyklepałam siwą z obu stron szyi i dłuższy oddech przed galopem. Dałam Gracji zupełnie luźną wodzę i pozwoliłam iść swoim tempem, gdzie chce i jak chce. Po 5 minutach jednak nabrałam wodze i czas patatajać.
Przyłożyłam łydki, wypchnęłam delikatnie biodrami i płynne zagalopowanie ze stępa. Działając trochę mocniej niż zwykle dosiadem i łydkami przemawiałam jednocześnie do niej, dodając pewności siebie. Mała szybko wróciła do swojej 'dawnej' formy i zaczęłyśmy kręcić koła 20, 15 metrów, do tego parę przejść i zmiana kierunku ze zmianą nogi przez kłus. Ładne, płynne przejście w dół, chwila kłusa i zagalopowanie. Bardzo ładny galop "pod górkę", od razu pewny, bez macania czy wahania się. Jedziemy jedno okrążenie i koło 20 m BEB. Delikatne zgięcie, dokładne wyjechanie figury, w rytmie, z impulsem i powrót na ścianę. Poklepałam siwą i w C koło 15 m. Bez problemu. No to w A. Tam światło migało najwolniej, więc parę fuli trzeba było jechać po zmroku. Koślawe, ale to nic. Poprawiamy i po dwóch ładnych kółeczkach wydłużenie na długiej ścianie. Bardzo fajne, okrągłą fulą, bez rozjeżdżania się. Płynny, szybki powrót do galopu roboczego i koło 15 m w A. Po nim galopem roboczym do C, gdzie wyjeżdżamy na linię środkową i do kontrgalopu. Spokojnie, w rytmie, w równowadze, z impulsem. Uważnie przypilnowałam jej w pierwszym narożniku, potem w drugim i do stępa.
-Super malutka! - Powiedziałam klepiąc klacz sowicie po szyi. Do końca ściany dostała luz, potem stęp pośredni, kłus, zagalopowanie i po kole 15 m w A wydłużenie galopu na długiej ścianie, skrócenie, galop roboczy do A i wyjazd na linię środkową, kontrgalop. Chwilę jechałyśmy w zupełnej ciemności, ale siwa nie zmieniła nogi, chociaż wyraźnie się wahała. Po wyjechaniu drugiego narożnika i dojechaniu kontrgalopem do B do stępa, pochwała.
No, ujeżdżenie obcykane, czas poskakać. Kiedy siwa odsapnęła nabrałam wodze i kłus. Z kłusa jedziemy kopertkę 40 cm. Równa, aktywna jazda, koń zamknięty w pomocach. Tuż przed przeszkodą nam się przytupało, bo się kucynka wyraźnie zdziwiła się widząc przed sobą przeszkodę. Ostatecznie jednak skoczyła, a ja ją sowicie pochwaliłam. No to jeszcze raz. Teraz już lepiej. Jeszcze jeden skok i z galopu. Trzy skoki bez problemu i koperta staje się stacjonatą 50 cm. Najechałam raz, siwa przytupała, ale skoczyła. Jeszcze raz. Tuż przed skokiem światło zgasło. Teraz przeszkodę ledwo widać było dzięki dalej palącym się światłem. Docisnęłam mocno łydki, zacmokałam i poczułam, jak klacz się odbija. Lekko musnęła drąga, ale nie zrzuciła. Sowita pochwała i stacjonata rośnie do 70 cm. No to jazda! Pierwszy skok był w pełnym świetle, przy drugim lampa zgasła tuż przed lądowaniem, ale ono wyszło nam bez pudła. Siwka odbijała się lekko i mimo ogromnej dozy niepewności dawała się namawiać do takich numerów. Jak nie widziała przeszkody to zdawała się na mnie. Raz zrzuciłyśmy, kiedy to ja się pogubiłam w liczeniu i no cóż... wyszło jak wyszło. Po stacjonacie najechałam na oksera 70x70. On był niemal cały czas oświetlony, światło padające na niego migało bardzo szybko. Gracja pewnie podeszła do przeszkody, odbiła się lekko i bez wysiłku przeniosła nas na drugą stronę. Poklepałam ją i z drugiej nogi. Wszystko cacy. No to jedziemy potrójny szereg na jedną, potem dwie fule okser-stacjonata-stacjonata. Człony kolejno były oświetlane akurat w odstępach dobrych na dojazd do przeszkody. Mała bez problemu pokonała okser, potem zdziwiona nagłym pojawieniem się stacjonaty wybiła się z piątek nogi i dwie fule później ponowiła technikę widząc drugą stacjonatę. Wszystko jednak pokonała na czysto, gimnastykując się przy tym jak szalona.
-Dobra mała, jeszcze raz i kończymy. - Powiedziałam i ponowiłam szereg. To podejście wypadło dużo lepiej, ja byłam bardziej stanowcza, a Gracja dużo szybciej reflektowała się widząc przeszkodę i pokonałyśmy kombinację w przyzwoitym jak na takie warunki stylu. Wyklepałam kuckę i do kłusa. Kłusem na luźnej wodzy parę okrążeń i przejście do stępa od dosiadu. Popuściłam siwej popręg i rozstępowałam do dokładnego ochłonięcia.

Wtedy wróciłyśmy do stajni. Było już naprawdę późno, więc migiem rozsiodłałam klacz, zabrałam na myjkę, gdzie schłodziłam jej nogi i do boksu. Tam poświęciłam malutkiej chwilę i wymasowałam dokładnie, miała dziś trening pełen wrażeń. Na jutro zaplanowałam coś przyjemnego i rozluźniającego dla odmiany A pojutrze może znowu poćwiczymy do festiwalu, by już naprawdę czuć się w tym świetle jak w domu.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies