ďťż

26.09.2014 Straszaki L, triplebarre oraz mur

cranberies
Było chłodno, ale słonecznie. To świetnie, będzie dużo energii. Na placu ustawiłam z pomocą

Łukasza tor skokowy L ze straszakami oraz nowymi elementami.
1. Stacjonata 95cm bezpieczna
2. Okser 100cm, na dolnym drągu pierwszego członu położona plandeka
3. Stacjonata 105cm z folią pod spodem
4. Mur zabudowany 90cm
5. Tripplebarre 50cm
6. Okser 100cm z serpentynami łopoczącymi na wietrze na drugim członie
7. Stacjonata 105cm z bluzami powieszonymi na słupkach
Bez żadnych skok wyskok, szeregów i tak dalej. Poszłam po klacz. Ubrałam tradycyjnie w ochraniacze (dzisiaj zielone), kaloszki wyjazdowe, czaprak różowo - biały, siodło VS, ogłowie polskie i nauszniki bo spory wiatr może ją z czasem denerwować. Tak przyszykowane jak na apokalipsę poszłyśmy na plac.

Podciągnęłam popręg o dziurę i rozgrzewka. W stępie dużo wolt, wygięć i tym podobnych. Starałam się nie podjeżdżać do przeszkód, trzeba się nauczyć zaskoczeń. W kłusie ją trochę pozbierałam, porobiłam trochę wolt. Łukasz postawił krzyżak gdzieś obok. Skoczyłam go, żeby trochę rozgrzać Inkę. Była w dobrym nastroju, nie ma co. Skoczyłam drugi raz i na chwilę do stępa.

Po krótkim odpoczynku zagalopowanie na jedną i drugą nogę oraz skok z galopu już troszkę większej stacjonatki i zaczynamy przejazd. Przeszkoda pierwsza, stacjonata poszła ładnie, bez wyłamań ani zawahań. Na okser z plandeką już jechała falując, nie dość, że wysoka to jeszcze to straszydło! Jednak wybiłyśmy się elegancko i było już za nami. Stacjonata z folią ładnie, aczkolwiek Inco wybiła się z dużym zapasem przez co prawie zrzuciłyśmy drąg. Kolejny był mur. Machnęła głową i lekko się zastanowiła, ale wszystko ładnie wycyrklowała i już za nami. Triplebarre, kolejne straszydełko. Rozpędziłam ją, żeby mieć z czego skoczyć. Rozciągnęła się w skoku jak makaron, nie wahała się przed skokiem, chyba lubi skoki na szerokość. Poklepałam ją i przed nami wyrósł okser z łopoczącymi serpentynami. Podniosła łeb i już chciała się zatrzymać, ale dałam jej mocną łydkę i pofrunęłyśmy z zapasem jakiś 5cm. I ostatnia, stacjonata. Z nią nie było problemów, bo często Łukasz wiesza bluzę xd. Poprosiłam chłopaka, żeby wziął spod stacjonaty na 105cm folię i najechałam ponownie. Tym razem już ładne wybicie i dobry skok z delikatnym zapasikiem.

Poklepałam srokatą i dałam już odpocząć. Poluźniłam popręg i tak sobie deptałyśmy dopóki nie lunął nagle deszcz. Szlag by to jasny. Od razu poszłam na myjkę rozebrać Incognito, nie przemywałam jej, ale przetarłam słomą spocone miejsca i dałam do boksu, po sobie posprzątaliśmy jak przestało lać. Tak, bluzy były mokre. Bardzo.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies