ďťż
cranberies
Dzisiaj było dość chłodno, ale postanowiłam z Łukaszem, że pojedziemy z Incognito na tor wyścigowy do Deandrei, żeby klacz sie oswoiła przed następnym sezonem. Spakowaliśmy wyścigowy sprzęt, konia oraz Melanię do towarzystwa i wyjechaliśmy. Na miejscu czekała na mnie Deidre i wskazała gdzie mogę się uszykować. Podziękowałam jej i wyłądowadowałam klacz, krowa została w przyczepie. Uwiązałam Inco i szybko przeszczotkowałam. Osiodłaliśmy z Łukaszem i zaprowadziliśmy na tor.
Nie była zestresowana, traktowała nowe miejsce na spokojnie. Z pomocą chłopaka wsiadłam na grzbiet klaczy, która odrobinę przestraszona przecaplowała naokoło Łukasza i się zatrzymała. Uspokoiłam ją mówiąc do niej i chłopak nas przeprowadził trochę naokoło toru. Później już sama jechałam stępem, żeby klacz się dobrze rozgrzała. Może i trochę późno jak na karierę wyścigową, ale lepiej późno niż wcale. Po paru nudnych kołach dałam sygnał do kłusa. Nic nierozumiejąca Incognito jechała kłusem. Nie wiedziała czy nastawić się na ujeżdżenie czy skoki, więc asekuracyjnie jechała umiarkowanym tempem. Przekłusowałyśmy jakieś 1000m i dałam sygnał do galopu. Pochyliłam się mocno w siodle i popędzałam, popędzałam, popędzałam... Rozwinęła dobrą szybkość. Łukasz stałze stoperem tam, gdzie kończyło się 600m. Całkiem dobry czas jak na pierwszy raz. Śmignęłyśmy na pełnej prędkości jeszcze 1000m i do kłusa. Półkrewka była zmęczona szybkim treningiem, ale chyba szczęśliwa. Machała w kłusie głową jak wariatka, bryknęła raz. Łukasz do nas podszedł kiedy przeszłam do stępa. -Jaki mamy czas? - zapytałam - Na 600m niestety nie zatrzymałem stopera, ale na 1200m macie czas około półtora minuty. Nieźle całkiem. Uśmiechnęłam się, dobrze jak na pierwszy raz! Łukasz widząc moją radość też się uśmiechnął. - Stępuj stępuj, za chwilę się zbieramy z nią do przyczepy. Po paru kołach stępa, kiedy klacz wyschnęła rozsiodłaliśmy ją, przemyłam klacz wodą, a Łukasz poszedł do Baronetki. Załadowałam klacz do przyczepy i podążyłam za chłopakiem. |