ďťż
cranberies
Wzięłam manatki Incognito i powiesiłam w stajni. Dzisiaj ogarnę ją w boksie bo na dworze zimno i wiatr. Poszłam do hali i ustawiłam z Łukaszem mały tor.
1. Krzyżak 20cm 2. Stacjonata 50cm 3. Stacjonata 40cm Przed krzyżakiem postawiliśmy wskazówkę, przeszkody były ustawione w sporych odległościach i łatwych najazdach. Poszłam do stajni, klacz była w boksie. Szybko ją wyczyściłam, założyłam sprzęt i w ręku poprowadziłam na halę. Wsiadłam ze stołka, bo miałam popręg na drugą dziurę i siodło by się przesunęło. Dałam sygnał do stępa i ruszyliśmy. Stępem elegancko, już nie szła sztywna jak na początku. Ładnie reagowała na pomoce do zakrętów i zmiany kierunku. Kiedy uznałam, że klacz jest rozgrzana zaczęłam kłus. Płynnie przeszła chód wyżej, mniej chaotyczności w tym było. Nadal jednak machała głową. Krzyknęłam do Łukasza, żeby ustawił drągi na kłus. Eska jechała ciagle machając tą głową, jednak bardziej patrzała co się znajduje przed nią niż ostatnio. Zakręciłam woltę, nie była jeszcze do końca rozluźniona, ale już powoli dawało się wyczuć. Przez przekątną zmieniłam kierunek. Uspokoiła trochę kłus i postanowiłam przejść do pełnego siadu. Na początku chciała zagalopować, ale przytrzymałam ją na wodzach. Powoli się uspokajała (tak! głowę też!). Przeszłam do stępa. Musiała chwilę pomyśleć co ma zrobić, ale przejście było w miarę płynne bez zbędnej szarpaniny. Kurczę, coś dzisiaj jest dobry dzień. Dodałam jej impulsywny sygnał do kłusa, przejście było nagłe, na pierwszy rzut oka chaotyczne, ale była w tym reguła. Musiałam ją obudzić. Uznałam, że można zacząć jako taką pracę. Zmieniłam kierunek i najechałam na trzy drągi. Oddałam jej trochę wodzy i zrobiłam półsiad. nie potrąciła niczego, skupiła się maksymalnie na zadaniu. Treningi zaczęły jej dawać frajdę. Poklepałam ją i skręciłam w prawo. Z prawego najazdu jeszcze raz. Tym razem dała sobie za dużo swobody w tym co robi i puknęła ten pośrodku, skręciłam w lewo. Poklepałam ją i dałam pomoce do galopu. Jak zawsze wystrzeliła jak strzała. Oddawałam i skracałam wodze aby ją trochę zwolnić. Ochłonęła odrobinę, przeszłyśmy do kłusa i zmiana kierunku przez przekątną, zagalopowanie na druga stronę. Nie trzeba było jej uspokajać. Poklepałam ją i dałam chwilę stępa. Po paru kołach oraz woltach zrobiłyśmy zakłusowanie i najechałam na krzyżak. Skupiałam klacz łydkami, kierowała swój wzrok na przeszkodzie, tuż przed nią wyrwała się galopem i skoczyła tak, że prawie się obie zabiłyśmy. Poklepałam ją mimo wszystko i kłusem najechałyśmy ponownie. Nie dawałam tak intensywnych sygnałów, przytrzymałam ją delikatnie i skoczyła dobrze z jednym krokiem galopu przed przeszkodą. Poklepałam i powiedziałam parę słów do niej z entuzjazmem i utrzymałam ją w galopie. Najechałam dużym najazdem znów na ten krzyżak i dałam sygnał do skoku dosyć wyraźny. Skoczyła z zapasem pięknie się wyginając. Poklepałam ją i zwolniłam do kłusa. Zrobiłam woltę, bo zapieprzała niepotrzebnie. Nadal miała postawione uszka, cała była nabuzowana chęcią do pracy i poznawaniem czegoś nowego. Jechałyśmy wprost na stacjonatę. Inco przypieszała, próbowałam ją zwolnić, lecz nic nie dawały delikatne sygnały i skoczyła z ogromnym zapasem, prawie wyleciałam z siodła. Na domiar złego to klacz machnęła jeszcze łbem. Poklepałam ją jednak i spokojnie najechałam drugi raz. Jak tylko zaczęła atakować wykręciłam woltę i znów najechałam. Było już spokojniej, skoczyła elegancko i pojechałyśmy galopem na lewo. Najeżdżałyśmy powoli na trzecią stacjonatę. Tym razem nie dawałam jej sygnałów przed przeszkodą aż tak wcześnie, tylko tuż przed. Poskutkowało, skoczone ładnie. Poklepałam ją i przeszłam do kłusa. Kłusowałam jeszcze dwa koła na prawo i jedno na lewo po czym przeszłam do stępa. Już przed przejsciem na lewą stronę popuściłam jej popręg, a teraz poluzowałam wodze. Klacz się całkowicie rozluźniła, para jej zeszła. Ma już wolne. Wypuściłam nogi ze strzemion i tak sobie lazłyśmy parę kół dopóki się nie uspokoiła. Potem zsiadłam i weszłyśmy do boksu gdzie ją rozsiodłałam i rozczyściłam bo była strasznie spocona. Pogłaskałam Melanię po pyszczku i w towarzystwie psów odstawiłam sprzęt, a Łukasz po nas posprzątał na hali. |