ďťż

01.06.2014 Program L1 oraz kłus wysiadywany i półsiad

cranberies
Dzisiaj ujeżdżeniowo. Jak zawsze zaczęłam szukać srokatej. Melania ją zaczepiała przy płocie. Gwizdnęłam i moja trójka zwierzaków przybiegła. Wzięłam tylko Eskę i szybko zamknęłam bramkę. Jak zawsze uwiązałam do płotu, dzisiaj pojeździmy na czworoboku bo jest zbyt ładna pogoda na halę. Szybko ją wyczyściłam, trochę się bawiła uwiązem. Wędzidło przyjęła ładnie, podczas zapinania popręgu jak zawsze taniec nowoczesny i poszłyśmy na czworobok. Słońce trochę przygrzewało to fakt, ale jedynie to sprawiało, że Inco się zrobiła odrobinę spokojniejsza.

Kiedy tylko przybył Łukasz ustawił krzesło a na krześle radio. Miał w ręku różnorakie programy ujeżdżeniowe.
-To co, lecimy N-kę?
Zaśmialiśmy się z jego pomysłu, klacz zastrzygła uchem. Ja wsiadłam ze stołka i zobaczyłam popręgową sytuację. Ciasno jeszcze. Ruszyłam do przodu. Ustaliliśmy na dziś program L-4. W stępie starałam się robić dużo wolt, żeby ją rozgrzać. Chłopak ustawił radio na minimalną głośność i po cichutku włączył. Srokata się zatrzymała, niefortunnie stanęłyśmy przy odbiorniku. Nastawiła uszy i zaczęła się nerwowo cofać. Autentycznie się bała, nie mogłam na to pozwolić więc dodałam mocno łydkę. Wystrzeliła szybkim kłusem do przodu, praktycznie caplowała. Pulsacyjne działanie wodzami uspokoiło sytuację, ale ciągle strzygła uszami i omijała straszną rzecz. Dwa koła jej odpuściłam, ale w trzecim już stopniowo zaczęłam podchodzić. Muzyka była cicho, myśmy podchodziły spokojnie w stępie. Klacz wyciągnęła pysk i powąchała straszydło. Stwierdziła, że nie jest straszne i Łukasz pogłośnił. Trochę odskoczyła ale ją uspokoiłam i pojechałyśmy kłusem. Elegancko tuptała sobie po czworoboku w kółko. Jednak zaczęła się nudzić, co zauważyłam poprzez "otrzepywanie" głowy. Szybko jej dodałam łydki, bo zwalniała. Z niezadowoleniem pojechała odrobinę szybciej. W radiu leciała rytmiczna muzyka, starałam się klacz w niej utrzymywać. Chętnie szła w rytmie i wręcz słuchała z przyjemnością. Zmieniłam kierunek przez półwoltę, ładnie się młoda wykręciła i zmieniłam nogę na którą anglezuję. Trzeba by nauczyć ją wysiadywania chodu. Na razie jednak trzymałyśmy się kłusa. Najechałam na woltę 20m. Trochę z niej zrobiłyśmy kwadrat, ale ważne, że wyszła. Poklepałam Inco i pojechałyśmy na ścianie. Zaczęła się skupiać, upał trochę zelżał, zbliżał się deszcz. Nie przeszkadzało nam to jednak. Usiadłam w siodło próbując zagalopować, pojechałyśmy. Przejście było płynne, ale trochę bez równowagi. Klacz trzymała miarowe tempo. Na drugą stronę także jechałyśmy galopem i zwolniłam ją na chwilę do stępa. Zaczynamy pracę.

Najpierw poćwiczymy kłus ćwiczebny i półsiad w galopie i kłusie. No eh, perfekcyjna nie jestem i też muszę to poćwiczyć. Ruszyłam klacz i dwa takty anglezowałam po czym usiadłam w siodło. Pamiętałam o rozluźnieniu się i trzymaniu Inco w kłusie. Często mi podgalopowywała, ale dało się to opanować. Miała miękki ten chód, więc z łatwością utrzymywałam dobrą postawę. Przeszłam w anglezowany i od razu dałam klaczy sygnał na woltę. Figura wyszła sztywno, ale rysunek poprawny. Dodałam jej łydki, traciła impuls. Szła z łbem do dołu, ładnie ustawiona. Znów przeszłam w kłus wysiadywany, tym razem odrobinę gwałtowniej. Eska szła odrobinę szybciej, więc klepałam tyłkiem o siodło. Pulsacyjnymi ruchami wodzy zwalniałam tempo. Kiedy już było odpowiednie, na zakręcie pomoce do galopu. Nie wyrwała się, przejście było płynne. Przeszłam do półsiadu. Klacz poczuła, że coś się zmieniło i odrobinę przyspieszyła. Nie chodziło mi o takie postępowanie, oj nie. Zwolniłam ją odrobinę i koło jechałam w półsiadzie. Przeszłam do kłusa wysiadywanego i zmieniliśmy kierunek. Na drugą nogę jechałam koło wysiadywanym i koło półsiadem, po czym przeszliśmy do kłusa. Srokata była maksymalnie skupiona, jej mózgowe szare komórki pracowały na wysokich obrotach. W kłusie znów półsiad. Przyspieszyła gwałtownie, prawie przechodząc do galopu, ale sekundę potem się poprawiła. Poklepałam ją i usiadłam w siodło. Chwila stępa.

Czas na przejazd programu. Po paru kołach stępa poprosiłam Łukasza o mobilizację. Ten znalazł program L-1. Zebrałam wodze, zaalarmowałam klacz, że będzie praca i zaczęłyśmy przejazd wjazdem na linię środkową kłusem. Przed X zwolniłam klacz do stępa, żeby jej było się łatwiej zatrzymać. Stanęła spokojnie, ja zrobiłam ukłon. Ruszyłyśmy stępem i sekundę później kłus oraz zakręt w lewo. Nakierowałam klacz na koło idealnie na literze E. Koło wyszło ładnie, ale trochę sztywno szła. Odrobinę za literą K zagalopowanie i w odpowiednim miejscu najazd na koło w galopie. W połowie koła przeszła do kłusa, jeszcze nie miała takiej równowagi jaką bym sobie życzyła, ale dobrze, że chociaż próbowała. Zwolnienie do kłusa zrobiłyśmy odrobinę za literą M niestety, ale idealnie przeszłyśmy do stępa. Wydłużałam jej powoli wodze i zachęcałam do swobodnego stępa w odpowiednim miejscu, niestety nie udało mi się na tyle, na ile bym chciała. Ponownie skupiłam klacz i poprzez stęp "jakiś tam" którego pośrednim bym nie nazwała, przeszliśmy w kłus. Znów koło z tym, że teraz na drugą stronę, wyszło mniej sztywno. Zagalopowanie i również koło. Tym razem trzymałam ją wolniej, klacz skupiała się na tym, żeby jechać w równowadze i galopować. Trochę większe koło zrobiłam niż przewiduje program, ale dzięki temu dałyśmy radę pojechać całe galopem. Przejście do kłusa dość chaotyczne, za późno mi Łukasz je zakomunikował no i bęc. Jednak Inka szybko zajarzyła i się wyrobiliśmy przed następnym punktem programu. Zjazd na linię środkową przebiegł już ładnie i spróbowałam ją zatrzymać z kłusa. Zrobiła kroczek stępem i zatrzymanie idealnie w X. Ukłon.

Poklepałam ją i popuściłam popręg o dwie dziury. Oddałam jej trochę wodzy i pozwoliłam łazić gdziekolwiek. Mamy Dzień Dziecka, niech się zatem dzieciak wylata gdzie chce. Po paru minutach stępa w towarzystwie radia zeszłam z klaczy i zaprowadziłam przed padok gdzie rozsiodłałam i wypuściłam do znajomków.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies